czwartek, 19 czerwca 2014

chwile tylko we trójkę

Jak to śpiewał klasyk "w życiu piękne są tylko chwile"! Zgadzam się z tym całkowicie, podpisuje się obiema rękoma i nogami (to drugie to tylko jakbym potrafiła). Każda chwila spędzona z Synem jest magiczna i naprawdę wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju! Zwłaszcza teraz jak wiemy, że kolejne dziecko na pokładzie i że nic nie będzie już takie samo jak było dotychczas.

Zupełnie spontanicznie razem z M. wzięliśmy wolne w pracy i postanowiliśmy pojechać na 2 dni (niby niewiele, ale liczy się jakość a nie ilość!) nad morze! Oboje pracujemy i Szymon cześć dnia spędza u childmander (rodzaj domowego przedszkola). Ten wyjazd był w 100% tylko dla Niego i powiem Wam że było super!! Zawsze wypady najmniej planowane są strzałem w 10! Nawet pogoda nam dopisała, a jak wiadomo w UK nie zawsze jest z tym szał ;)





Co nas czeka? Na samą myśl o zmianach jakie nas czekają przechodzą mnie dreszcze, ja z mężem chyba jeszcze słabo ogarniamy temat dziecka numer dwa, a co dopiero nasz mały bąbelek? Niby pokazuje radośnie na mój brzuch paluszkiem i pełen optymizmu mówi "bejbe", ale czy to wystarczy?
Zaopatrzyłam się w kilka lektur dla syna jak i dla nas, ale wiadomo to czysta teoria w praktyce na bank wszystko wyjdzie inaczej, pamiętam jak to było przed narodzinami Szymona, moje niektóre genialne plany pozostały miedzy kartkami tychże jakże mądrych ksiąg :)

Ze wszystkich stron słyszę "dobre rady", że skoro z jednym se daliśmy rade to z drugim będzie tak samo, ba! nawet łatwiej bo jest już "opanowany system"
... phi... 
jakoś słabo to widzę... bo co zrobić jak jedno będzie chciało siku (tak odnocnikowujemy się), a drugie będzie właśnie przyczepione do cyca, albo jak jedno będzie chciało tańczyć i głośno śpiewać, a drugie spać... już o swoim śnie nawet nie wspominam, nie marzę  ;) 

nie są to absolutnie żadne żale, tylko mini rozterki przyszłej mamy do kwadratu!





piątek, 13 czerwca 2014

aspiryna i szczepienia podczas ciąży

Już po wizycie u położnej / lekarza... Zaleciła mi branie aspiryny (kwasu acetylosalicylowego) z racji zwiększonego ryzyka zatrucia ciążowego (uhhhh..).
Ponoć są badania iż zażywanie aspiryny możne zapobiegać tzw. stanom przed rzucawkowym. Dawka 75 mg dziennie zmniejsza to ryzyko.
I szczerze jestem w kropce! Jestem już w 32 t.c. i sama widziałam, że lekarka dziwiła się, że nikt mi tej aspiryny nie kazał brać wcześniej... mówiła iż zalecane jest branie od 11 t.c.!! Moje ciśnienie krwi na dzień dzisiejszy jest w porządku, białka w moczu brak, więc czy jest sens brania leku 20 tygodni później jak jest zalecane?? Sama nie wiem... serio to się waham i raczej nie chce jej brać.

Podobnie jest ze szczepieniem... odwieczny problem szczepić, czy nie szczepić dziecko. W UK zawracają kobietom głowę już w ciąży. Najpierw chcieli zaszczepić mnie przeciw grypie(?!), a teraz krztusiec (ang. whooping cough) jest rzucony taśmę. Na forach pojawiają się opinie, że szczepionka nie była testowana na ciężarnych – prawda, skutki nie są do końca znane , ale logicznie rzecz biorąc, żadnych szczepionek nie testuje się na ciężarnych, co jest jak najbardziej zrozumiałe.

Kilka słów o krztuścu - za Wiki: "dawna i potoczna nazwa to koklusz – ostra choroba zakaźna układu oddechowego, charakteryzująca się nawracającymi napadami kaszlu i przedłużającą się dusznością". Krztusiec głownie groźny jest dla dzieci do 6 m. ż. z racji braku rozwiniętego odpowiednio układu immunologicznego.
Dlatego właśnie wprowadzane szczepienia dla mam, po zaszczepieniu przyszła mama wytwarza przeciwciała i przekazuje je dla Bobo który dzięki temu jest odporniejszy przez pierwsze miesiące życia. Do szczepienia kobiet w ciąży używana jest ta sama szczepionka, którą są szczepione dzieci w drugim miesiącu życia. Nie jest ona tzw. szczepionką żywą, czyli w wyniku jej podania ani matka, ani potomek nie mogą zachorować na krztusiec. Efekty uboczne to: gorączka, zaczerwienienie lub opuchlizna w miejscu wkłucia, wymioty, ból głowy, zmęczenie i ból mięśni. Może również wystąpić reakcja alergiczna na szczepionkę, ale to zdarza się niezmiernie rzadko.

Po dłuższych przemyśleniach i riserczu w necie, też chyba się nie zdecyduje na tę "przyjemność", choć serio mówiąc z tylu głowy coś mi dzwoni, że może powinnam, że jednak ryzykuje...

Och, i niech mi ktoś dalej wmawia, że okres ciąży to najcudowniejsze czas dla kobiety... Ten kto to powiedział chyba sam w ciąży nigdy nie był, a już na bank nie z drugim dzieckiem :) ale o tym będzie oddzielna notka!


poniedziałek, 9 czerwca 2014

zatrucie ciazowe part 2.

Jak już wspominałam we wcześniejszym poście w pierwszej ciąży miałam zatrucie ciążowe o którym naprawdę nic nie wiedziałam. Domyślałam się, że coś jest nie halo bo przed samym rozwiązaniem (ok 34 t. c.) miałam dość wysokie, żeby nie powiedzieć bardzo wysokie ciśnienie, a normalnie jestem niskociśnieniowcem...

Dopiero po porodzie przejrzałam internet w poszukiwaniu co się ze mną działo. I o zgrozo, może lepiej, że ja byłam nie do końca świadoma co jest grane...

Dla tych z Was co wiedza o zatruciu tyle co ja dwa lata temu  powiem, że: zatrucie ciążowe (gestoza, ang. preeclampsia) jest jednym z największych zagrożeń zarówno dla przyszłej mamy jak i jej dziecka.
Typowymi objawami są podwyższone ciśnienie krwi (powyżej 140/90), białkomocz, obrzęki, bóle i zawroty głowy. Wystąpić mogą również zaburzenia widzenia, układu krzepnięcia, czynności nerek jak i bóle brzucha. Wciąż nie ma pewności jaka jest przyczyna zatrucia - jasne natomiast jest, że jest ono (zatrucie) spowodowane niewydolnością nerek. Wpływ mogą mieć również nieprawidłowa dieta jak i geny... Nieleczona gestoza może przejść w rzucawkę  – ta objawia się drgawkami, wymiotami, a nawet śpiączką, co może stanowić zagrożenie życia.

U mnie zaczęło się podwyższonym ciśnieniem i białkiem w moczu. Miałam też kłopoty z widzeniem, ale położna, później okulista uspokajali mnie, że to hormony- nie tylko w Polsce służba zdrowia jest "rewelacyjna" (choć narzekać raczej nie powinnam!).

Poród miałam dość skomplikowany i nie byłam do końca świadoma co się ze mną dzieje. Świadomości do końca nie straciłam, ale szalu nie było ;)

Teraz bogatsza o doświadczenie z przed lat boje się na samą myśl o możliwości powtórki. Oczywiście już na pierwszej wizycie u położnej wspomniałam co było ze mną nie tak w wcześniejszej ciąży i teraz jestem baczniej monitorowana- co bardzo mnie cieszy. Od 32 t. c. mam pojawiać się co tydzień u położnej na ogólnym oglądzie. Miejmy  nadzieje, że takie częste wizyty (moim zdaniem) pomogą wcześnie wykryć i zapobiec  w miarę jak najszybciej rozwojowi choroby.

Kolejna wizyta już w piątek, trzymajcie kciuki aby wszystko było OK! 

czwartek, 5 czerwca 2014

teraz będzie rzadzić mama ;)

Rety! To już prawie rok minął odkąd zastanawiałam się nad posiadaniem kolejnego dziecka TU. Co prawda dziecka z nami jeszcze nie ma, ale ze mną już jest!
Tak, tak dziecko na pokładzie! Termin mamy na początku sierpnia 2014!
Jesteśmy w 31 t.c. i jest W S P A N I A L E !  Mimo iż zupełnie inaczej jak było z Szymonem... Z Synkiem nic mi nie doskwierało, nic nie bolało, zero mdłości etc. (pomijając końcówkę ciąży jakieś ostatnie 4 tyg i moje zatrucie ciążowe oraz rzucawkę), teraz miałam/mam cały wachlarz "dolegliwości". Nie narzekam bo tak długo jak z Bobo jest wszystko ok to i ja wytrzymam :) choć z tylu głowy zbierają się myśli i strach aby nie powtórzył się scenariusz z wysokim ciśnieniem...
Puki co jest naprawdę nieźle! Reaktywuje bloga bo znów mam trochę więcej czasu (choć nadal pracuje- planowany termin odejścia na macierzyński to polowa lipca- zobaczymy! W Anglii jest trochę inaczej niż w Polsce i dlatego chcę pracować tak długo jak tylko dam rade). 
Postaram się nie pisać ile przytyłam każdego tygodnia (dla ciekawskich- już wyglądam jak słoń) i czy pierścionki mam na palcach czy nie. Choć sama bardzo lubię czytać takie posty, ale zostało już niewiele czasu, a każda z Nas jest inna i po co mam kogoś martwic, a kogoś innego możne drażnić (tak, ja się złoszczę jak widzę super szczupłe dziewczyny w 9 m.c. z słodkimi piłeczkami z przodu!!).