poniedziałek, 1 września 2014

Mama dwójki- pierwsze spotkanie.

Jestem na samym początku drogi bycia mama dwójeczki, ale już mi się to strasznie podoba :) choć nie będę kłamać, że cały czas jest idealnie.
Kto czytał wcześniejsze posty ten wie jak strasznie bałam się pojawienia Zosi. I to nie z racji co to z nami wszystkimi będzie, tylko jak Szymek zareaguje na nową dla niego sytuacje. Po ponad trzech tygodniach jestem w szoku, jak On Zosie uwielbia, jaki jest delikatny i kochany (domyślam się, że ten stan jeszcze wiele razy możne ulec zmianie - ale chwilo trwaj!).

Pierwsze spotkanie dzieciaków odbyło się w szpitalu, niestety musiałam zostać dobę dłużej bo znów ciśnienie trochę mi podskoczyło (ale tym razem to nie zatrucie).
Przygotowywaliśmy Szymona już długo przed narodzinami, że będzie miał młodszą siostrę. Nie wiem ile on z tego rozumiał, ale byłam bardzo zaskoczona jak super się zachowywał przy pierwszym spotkaniu. Posłuchałam położnej i  syn przyjechał z prezentem dla Zosi (kultową żyrafą Sophie).


Ona też "zorganizowała" mały prezent dla brata - wiem, że wiele osób radzi aby była to lalka, czy jakaś maskotka którą starszak mógłby się opiekować tak jak rodzice młodszym rodzeństwem. My jednak znając upodobania naszego syna  postawiliśmy na farmę ze znanej bajki "Traktorek Tom"- był to strzał w 10!

(jest tam więcej zwierząt jak i różnego sprzętu, ale już nie robiłam fot.)

Po powrocie do domu Szymon jak starszy brat z prawdziwego zdarzenia "oprowadził" siostrę po pokojach, a następnie pokazał gdzie jest "jej miejsce" wskazując łóżeczko :) 
Do dziś dnia jest bardzo podekscytowany młodsza siostrą i naprawdę angażuje się w prawie wszystkie sprawy z nią związane, takie jak przewijanie (jest pierwszy do przyniesienia pieluchy, czy maty na której Zosię przewijamy), kąpiel o zabawie nie wspomnę :)

czytanie książek podstawa ;)


Nie będę kłamać że wszystko jest takie idealne i w rożnowych kolorach, niestety!
Przed narodzinami córki odpieluchowalismy syna prawie w 100% (na noc miał tylko zakładaną pieluchę), a teraz jest rożnie raz przyjdzie i powie raz nie. I właśnie to, powiem szczerze mnie naprawdę rozbija... Uhhhh! Niby czytałam, że starsze dziecko rożnie może okazywać emocje związane z pojawieniem się młodszego rodzeństwa (może być zazdrość- bicie, podszczypywanie, zamkniecie się w sobie etc., ale może być także sikanie). Choć chyba z całego wachlarza zachowań wybrał "najrozsądniejsze" hehe. 
Mam cichą nadzieje że szybko to minie i będzie jeszcze cudniej jak jest teraz!



niedziela, 17 sierpnia 2014

strzał w 10!

Podobno tylko około 5% ciąż kończy się w terminie. I tak było u nas! Zocha postanowiła zawitać na tym dziwnym świecie 10 sierpnia :) Nieskromnie powiem, że jest idealna... jeszcze cały czas się odnajdujemy bo już wiem, że posiadanie jednego dziecka bardzo się różni od posiadania dwójki :)

Dziewczynka o wadze 4.08 kg i wzroście 54cm, ach...


niedziela, 3 sierpnia 2014

"Mundra" Sylwia Szwed

O tej książce usłyszałam chyba w TV jakieś 2-3 miesiące temu i wiedziałam, że muszę ja przeczytać, najlepiej przed porodem (później rożnie to może być z czasem). Od ponad tygodnia jestem już oficjalnie na macierzyńskim, wiec jest czas na czytanie wszystkiego i wszędzie ;) Poczyniłam zakupy online i przyszła wielka paka z książkami o dzieciach i dla dzieci, ale też znajdzie się coś lekkiego i przyjemnego dla mamy :) Nie jest to blog z recenzjami książek (znam kilka naprawdę fajnych i nie zamierzam dziewczynom odbierać "pracy"), ale o tej coś skrobnę i ja!


Nie wiedząc czemu napaliłam się na tę książkę jak szczerbaty na suchary, opowiadałam o niej znajomym jeszcze zanim sama do niej dotarłam. Jakie było moje zaskoczenie jak po przeczytanych 100 stronach stwierdziłam, że książka jest ok... , a jak to mawia mój szef "OK it`s no OK". Postanowiłam się nie poddawać i dać jej szanse :) i dosłownie od kolejnego wywiadu coraz bardziej książka mnie pochłaniała.

Autorka w swojej książce zamieściła 10 wywiadów z położnymi, kobietami reprezentującymi 3 pokolenia, różne szkoły, podejścia, światopoglądy i mającymi różne doświadczenia. Pokazuje jak w ciągu wielu lat (od II wojny światowej) zmieniały się zarówno kobiety rodzące, położne jak i cały system. Książka ukazuje różne punkty widzenia co do porodu fizjologicznego, cesarskiego ciecia, domowego czy też samej rodzącej. Opisane są także inne kraje (Dnia, Tanzania). Książkę szczerze polecam wszystkim przyszłym mamom jak i mamom już na etacie.


PS. Ja ciągle w dwupaku!

niedziela, 20 lipca 2014

Jak przygotować dziecko na przyjście rodzeństwa?

Decydując się na kolejne dziecko liczyliśmy się że w niedługim czasie będziemy musieli zmierzyć się z zazdrością starszego dziecka o młodsze rodzeństwo. 

Jak na razie ciągłe jestem w "dwupaku",  wiec ciężko jest powiedzieć jak to będzie wyglądało po powrocie z Zosią ze szpitala. Natomiast już teraz zaobserwowaliśmy kilka dziwnych zazdrostek u naszego "starszaka". 

O tym, że Szymon będzie miał siostrę poinformowaliśmy go gdzieś w okolicy 6 m.c. gdzie brzuch był już widoczny i można było opowiadać, co to będzie i jak to będzie. Kupiłam kilka pozycji książkowych w temacie powiększania sie rodziny :) na początku zupełnie nie zdawaliśmy sobie sprawy czy cokolwiek on z tego rozumie, ale opowieści było mnóstwo, nawet jak pokazywał paluszkiem na mój brzuch i wolał "bejbi" nie byłam w 100% pewna czy na pewno wie o co chodzi.

Schody zaczęły pojawiać się jak pojawiały się ubranka dla małej. Szymon wszystkie przykładał do siebie udając że "przymierza" i reagował fochem jak mówiliśmy, że to ubranka dla Zosi... później było zniesienie gondoli od wózka... dosłownie jakby młody przeniósł się w czasie, położył się w niej i udawał, że śpi! Wczoraj w naszej sypialni (Szymon ma swój pokój) pojawiło się łóżeczko dla małej i tu pojawił się plącz szczerymi łzami jak poinformowaliśmy go, że on tam nie może wchodzić :( biedny poprzynosił swoje przytulanki powrzucał do łóżeczka licząc na to, że zmienimy zdanie. Przytachał także krzesełko ze swego pokoju i nawet udało mu się do tego łóżeczka wejść/ wskoczyć... ale szybko go wyjęliśmy tłumacząc, że nie może, że to dla siostrzyczki... och... serce matki pęka! 




Z jednej strony nie mogę doczekać się jak malutka przybędzie na ten świat, ale z drugiej strasznie stresuje mnie zazdrość Szymona. Niby wiem, że wszystko trzeba spokojnie tłumaczyć, milion razy przytulać, całować, opowiadać, zachęcać do pomocy przy malutkiej, ale to jak przy wszystkim czysta teoria!

Położna poradziła nam abyśmy kupili prezent od Zosi dla Szymka i aby Szymon także przyniósł coś dla Zosi. Szczerze nie wiem czy to dobre rozwiązanie, ale zaopatrzyliśmy się w takie gadżety dla obojga, Szymuś nawet pokolorował kartkę urodzinowa dla małej, wiec trzymajcie kciuki!!!

wtorek, 15 lipca 2014

waliza mamuśki do szpitala

Torba Zosi stoi spakowana od jakiś 5 dni, czas zacząć kompletować swoje gadżety bo coś czuję, że jak nie zrobię tego teraz to później mogę naprawdę nie zdarzyć :)

Z tej samej listy w telefonie zgarnęłam do walizki ciuchy i nie tylko :) mój bagaż nie jest aż tak ważna jak Zosi wiec było trochę łatwiej :)


Zapotrzebowanie dla mamy na ten WIELKI dzień to:

- dokumenty,
- wachlarz!! (tego naprawdę brakowało mi przy pierwszym porodzie),
- pidżama / koszula nocna,
- ręczniki (duży, mniejszy i do twarzy),
- pończochy uciskowe (przeciw żylakom),
- wkładki laktacyjne,
- jednorazowe majtki poporodowe,
- wkładki dżambo xxxxxxxxl - hehe,
- stanika do karmienia i na noc,
- klapki,
- ładowarka do telefonu, 
- kosmetyczka (szampon, szczoteczka do zębów, pasta do zębów, grzebień, gumka do włosów, żel do mycia ciała, balsam do ust, etc.). 

Zastanawiam się jeszcze nad podomką, ale to zależy czy uda mi się coś lekkiego i w miarę taniego zakupić do tego czasu, choć czy jest sens kupować coś na kilka dni? Bo przecież po porodzie będę smukła jak przed ciąża ;)

Walizka spakowana, mam nadzieje że wszystko co niezbędne jest! Jak nie to mąż będzie biegał to tu to tam, aby zaspokoić potrzeby kobiet swego życia! :)

PS. Wczoraj byłam u lekarza mała waży 2,5kg (chyba troche mało zwłaszcza, że ja taka wielka uhhhh), główka jest już dość nisko w kanale więc nie znam długości. Brzuch już opadł w pracy mam wolne, wiec teraz tylko czekamy !!!

piątek, 11 lipca 2014

pakowanie torby do szpitala dla dziecka!


O ho! To już 36 tydzień, czas najwyższy zabrać się za pakowanie torby dla siebie i bejbi do szpitala. Ci co mnie znają, doskonale wiedzą jak bardzo ja się nie lubię pakować. Nie ma to znaczenia czy jadę na super słoneczne wakacje, na weekend do znajomych, czy jak teraz do szpitala na przywitanie mojej kruszynki (choć po moim rozmiarze i wielkości brzucha mego kruszynka to raczej nie będzie).
Listę niezbędnych rzeczy mam już w telefonie chyba od "zawsze"... nie wiem czy nie jest to ta sama lista co miałam przy Szymonie. Spisywałam ją z jakiś fruwających karteczek poupychanych w maminych książkach.
W UK jest trochę inaczej niż w PL- mianowicie do szpitala idzie/jedzie się rodzić. Na tym koniec. Jak wszystko jest OK to wypisują szczęśliwą mamę z dzieckiem do domu- moja znajoma urodziła rano, a wieczorem była już u siebie (genialne). Nawet w brytyjskich poradnikach podawane są dosyć małe zawartości owych toreb- wcześniej się nimi sugerowałam i miałam za mało OOTD dla syna :/ problemu wiekszego nie było gdyż mieszkaliśmy jakieś 4min samochodem (tyle czasu jechaliśmy jak rodziłam Sz.- hehe dlatego wiem) od szpitala. Teraz sytuacja jest trochę inna bo Tom Tom pokazuje 21min. Wiec wole wziąć więcej niż się później stresować, że córka będzie z kleksem, czy czym tak jeszcze na bodziakach czy śpiochach!


W dzisiejszej odsłonie będzie torba córki, moja waliza będzie w kolejnym odcinku bo co za dużo to nie zdrowo :)


- 3 szt. bodziaków z krótkim rękawkiem,
- 1 szt. bodziaków z długim rękawkiem,
- 5 szt. śpiochów (1 szt. tiny baby na wypadek jakby dziewczynka była bardzo drobniutka, choć nie wydaje mi się, 2 szt. do 1 mies., i 2 szt. 0-3 mies.),
- kocyk,
- 2 szt. pieluch muślinowych,
- czapeczkę (biorę bo mam, ale z Szymonem urodzonym w lutym nie używaliśmy, na porodówkach jest zdecydowanie za gorąco), 
- tonę pampersów (około 25 szt.),
- watę (do podcierania pupci- na samym początku chce używać jak najmniej chemii),
- i jeszcze ręcznik (ale właśnie się suszy).

Uffff! Niunia spakowana! Czy wszystko mam??  Czy na bank nie za mało rzeczy wzięłam, a może za dużo? Może jednak o czymś zapomniałam? Napiszcie jak tam u Was było/jest z tym pakowaniem?


ZGAGA w ciąży !

Zapewne głównym powodem zgagi u mnie jest obżarstwo! Bo nie będę kłamać, że apetyt mam za dwoje, a nawet czasem jak go nie mam to sprawdzę czy oby na pewno w lodowce światło jeszcze jest. Czytanie artykułów, że niby co 4 kobieta w ciąży to ma, trochę mnie uspokaja, ale dlaczego musiałam być tą czwarta??? Z Szymonem byłam chyba pierwszą, bo zgagi nie było nic, a nic (teraz to chyba tak dla wyrównania)!

Złote myśli z mam, babć, koleżanek mówią:

- jedz mniej - chyba jakiś żart, przecież w brzuchu mam pompę ssąca 24/7,
- nie jedz przed snem - czytaj to co napisałam wyżej,
- dobrze przeżuwaj jedzenie - hallo jestem mama 2 latka,
- usiądź i zrelaksuj się - z przyjemnością bym to zrobiła, ale jeszcze ciągle pracuje (cały etat),
- ubieraj się wygodnie - w pracy obowiązuje dress code (trochę go przełamuje),
- nie dla fajek i alko - tu jest luz w 100% :)
- nie dla kofeiny - to chyba dla świeżych przyszłych mam które mogą se pospać, albo mam ze starszakami, albo mam nie pracujących (mama nie pracująca, jest takie pojecie?)...
- nie dla ostrych potraw - tu też mogę pójść na rękę, bo jakoś nie mam na nie teraz ochoty, ufff,
- sypiaj na lewym boku - sumiennie wykonuje :) - niby spanie w tej pozycji ułatwia lepszy przepływ krwi i składników odżywczych dla potomka, oraz umożliwia nerkom szybsze pozbycie się płynów i zanieczyszczeń z organizmu (o tak! minimum 3 razy WC w ciągu nocy odwiedzam),

I co Wy na to? Macie jeszcze jakieś sprawdzone rady? Mi pomagają tabletki, ale w ulotce napisane, że kobieta w ciąży nie powinna przekraczać 4szt w ciągu dnia. Czterech! Szok! Ja tyle potrafię do obiadu wyssać!


czwartek, 19 czerwca 2014

chwile tylko we trójkę

Jak to śpiewał klasyk "w życiu piękne są tylko chwile"! Zgadzam się z tym całkowicie, podpisuje się obiema rękoma i nogami (to drugie to tylko jakbym potrafiła). Każda chwila spędzona z Synem jest magiczna i naprawdę wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju! Zwłaszcza teraz jak wiemy, że kolejne dziecko na pokładzie i że nic nie będzie już takie samo jak było dotychczas.

Zupełnie spontanicznie razem z M. wzięliśmy wolne w pracy i postanowiliśmy pojechać na 2 dni (niby niewiele, ale liczy się jakość a nie ilość!) nad morze! Oboje pracujemy i Szymon cześć dnia spędza u childmander (rodzaj domowego przedszkola). Ten wyjazd był w 100% tylko dla Niego i powiem Wam że było super!! Zawsze wypady najmniej planowane są strzałem w 10! Nawet pogoda nam dopisała, a jak wiadomo w UK nie zawsze jest z tym szał ;)





Co nas czeka? Na samą myśl o zmianach jakie nas czekają przechodzą mnie dreszcze, ja z mężem chyba jeszcze słabo ogarniamy temat dziecka numer dwa, a co dopiero nasz mały bąbelek? Niby pokazuje radośnie na mój brzuch paluszkiem i pełen optymizmu mówi "bejbe", ale czy to wystarczy?
Zaopatrzyłam się w kilka lektur dla syna jak i dla nas, ale wiadomo to czysta teoria w praktyce na bank wszystko wyjdzie inaczej, pamiętam jak to było przed narodzinami Szymona, moje niektóre genialne plany pozostały miedzy kartkami tychże jakże mądrych ksiąg :)

Ze wszystkich stron słyszę "dobre rady", że skoro z jednym se daliśmy rade to z drugim będzie tak samo, ba! nawet łatwiej bo jest już "opanowany system"
... phi... 
jakoś słabo to widzę... bo co zrobić jak jedno będzie chciało siku (tak odnocnikowujemy się), a drugie będzie właśnie przyczepione do cyca, albo jak jedno będzie chciało tańczyć i głośno śpiewać, a drugie spać... już o swoim śnie nawet nie wspominam, nie marzę  ;) 

nie są to absolutnie żadne żale, tylko mini rozterki przyszłej mamy do kwadratu!





piątek, 13 czerwca 2014

aspiryna i szczepienia podczas ciąży

Już po wizycie u położnej / lekarza... Zaleciła mi branie aspiryny (kwasu acetylosalicylowego) z racji zwiększonego ryzyka zatrucia ciążowego (uhhhh..).
Ponoć są badania iż zażywanie aspiryny możne zapobiegać tzw. stanom przed rzucawkowym. Dawka 75 mg dziennie zmniejsza to ryzyko.
I szczerze jestem w kropce! Jestem już w 32 t.c. i sama widziałam, że lekarka dziwiła się, że nikt mi tej aspiryny nie kazał brać wcześniej... mówiła iż zalecane jest branie od 11 t.c.!! Moje ciśnienie krwi na dzień dzisiejszy jest w porządku, białka w moczu brak, więc czy jest sens brania leku 20 tygodni później jak jest zalecane?? Sama nie wiem... serio to się waham i raczej nie chce jej brać.

Podobnie jest ze szczepieniem... odwieczny problem szczepić, czy nie szczepić dziecko. W UK zawracają kobietom głowę już w ciąży. Najpierw chcieli zaszczepić mnie przeciw grypie(?!), a teraz krztusiec (ang. whooping cough) jest rzucony taśmę. Na forach pojawiają się opinie, że szczepionka nie była testowana na ciężarnych – prawda, skutki nie są do końca znane , ale logicznie rzecz biorąc, żadnych szczepionek nie testuje się na ciężarnych, co jest jak najbardziej zrozumiałe.

Kilka słów o krztuścu - za Wiki: "dawna i potoczna nazwa to koklusz – ostra choroba zakaźna układu oddechowego, charakteryzująca się nawracającymi napadami kaszlu i przedłużającą się dusznością". Krztusiec głownie groźny jest dla dzieci do 6 m. ż. z racji braku rozwiniętego odpowiednio układu immunologicznego.
Dlatego właśnie wprowadzane szczepienia dla mam, po zaszczepieniu przyszła mama wytwarza przeciwciała i przekazuje je dla Bobo który dzięki temu jest odporniejszy przez pierwsze miesiące życia. Do szczepienia kobiet w ciąży używana jest ta sama szczepionka, którą są szczepione dzieci w drugim miesiącu życia. Nie jest ona tzw. szczepionką żywą, czyli w wyniku jej podania ani matka, ani potomek nie mogą zachorować na krztusiec. Efekty uboczne to: gorączka, zaczerwienienie lub opuchlizna w miejscu wkłucia, wymioty, ból głowy, zmęczenie i ból mięśni. Może również wystąpić reakcja alergiczna na szczepionkę, ale to zdarza się niezmiernie rzadko.

Po dłuższych przemyśleniach i riserczu w necie, też chyba się nie zdecyduje na tę "przyjemność", choć serio mówiąc z tylu głowy coś mi dzwoni, że może powinnam, że jednak ryzykuje...

Och, i niech mi ktoś dalej wmawia, że okres ciąży to najcudowniejsze czas dla kobiety... Ten kto to powiedział chyba sam w ciąży nigdy nie był, a już na bank nie z drugim dzieckiem :) ale o tym będzie oddzielna notka!


poniedziałek, 9 czerwca 2014

zatrucie ciazowe part 2.

Jak już wspominałam we wcześniejszym poście w pierwszej ciąży miałam zatrucie ciążowe o którym naprawdę nic nie wiedziałam. Domyślałam się, że coś jest nie halo bo przed samym rozwiązaniem (ok 34 t. c.) miałam dość wysokie, żeby nie powiedzieć bardzo wysokie ciśnienie, a normalnie jestem niskociśnieniowcem...

Dopiero po porodzie przejrzałam internet w poszukiwaniu co się ze mną działo. I o zgrozo, może lepiej, że ja byłam nie do końca świadoma co jest grane...

Dla tych z Was co wiedza o zatruciu tyle co ja dwa lata temu  powiem, że: zatrucie ciążowe (gestoza, ang. preeclampsia) jest jednym z największych zagrożeń zarówno dla przyszłej mamy jak i jej dziecka.
Typowymi objawami są podwyższone ciśnienie krwi (powyżej 140/90), białkomocz, obrzęki, bóle i zawroty głowy. Wystąpić mogą również zaburzenia widzenia, układu krzepnięcia, czynności nerek jak i bóle brzucha. Wciąż nie ma pewności jaka jest przyczyna zatrucia - jasne natomiast jest, że jest ono (zatrucie) spowodowane niewydolnością nerek. Wpływ mogą mieć również nieprawidłowa dieta jak i geny... Nieleczona gestoza może przejść w rzucawkę  – ta objawia się drgawkami, wymiotami, a nawet śpiączką, co może stanowić zagrożenie życia.

U mnie zaczęło się podwyższonym ciśnieniem i białkiem w moczu. Miałam też kłopoty z widzeniem, ale położna, później okulista uspokajali mnie, że to hormony- nie tylko w Polsce służba zdrowia jest "rewelacyjna" (choć narzekać raczej nie powinnam!).

Poród miałam dość skomplikowany i nie byłam do końca świadoma co się ze mną dzieje. Świadomości do końca nie straciłam, ale szalu nie było ;)

Teraz bogatsza o doświadczenie z przed lat boje się na samą myśl o możliwości powtórki. Oczywiście już na pierwszej wizycie u położnej wspomniałam co było ze mną nie tak w wcześniejszej ciąży i teraz jestem baczniej monitorowana- co bardzo mnie cieszy. Od 32 t. c. mam pojawiać się co tydzień u położnej na ogólnym oglądzie. Miejmy  nadzieje, że takie częste wizyty (moim zdaniem) pomogą wcześnie wykryć i zapobiec  w miarę jak najszybciej rozwojowi choroby.

Kolejna wizyta już w piątek, trzymajcie kciuki aby wszystko było OK! 

czwartek, 5 czerwca 2014

teraz będzie rzadzić mama ;)

Rety! To już prawie rok minął odkąd zastanawiałam się nad posiadaniem kolejnego dziecka TU. Co prawda dziecka z nami jeszcze nie ma, ale ze mną już jest!
Tak, tak dziecko na pokładzie! Termin mamy na początku sierpnia 2014!
Jesteśmy w 31 t.c. i jest W S P A N I A L E !  Mimo iż zupełnie inaczej jak było z Szymonem... Z Synkiem nic mi nie doskwierało, nic nie bolało, zero mdłości etc. (pomijając końcówkę ciąży jakieś ostatnie 4 tyg i moje zatrucie ciążowe oraz rzucawkę), teraz miałam/mam cały wachlarz "dolegliwości". Nie narzekam bo tak długo jak z Bobo jest wszystko ok to i ja wytrzymam :) choć z tylu głowy zbierają się myśli i strach aby nie powtórzył się scenariusz z wysokim ciśnieniem...
Puki co jest naprawdę nieźle! Reaktywuje bloga bo znów mam trochę więcej czasu (choć nadal pracuje- planowany termin odejścia na macierzyński to polowa lipca- zobaczymy! W Anglii jest trochę inaczej niż w Polsce i dlatego chcę pracować tak długo jak tylko dam rade). 
Postaram się nie pisać ile przytyłam każdego tygodnia (dla ciekawskich- już wyglądam jak słoń) i czy pierścionki mam na palcach czy nie. Choć sama bardzo lubię czytać takie posty, ale zostało już niewiele czasu, a każda z Nas jest inna i po co mam kogoś martwic, a kogoś innego możne drażnić (tak, ja się złoszczę jak widzę super szczupłe dziewczyny w 9 m.c. z słodkimi piłeczkami z przodu!!).